5 tygodni temu napisaliśmy, że Covid-19 to doskonały wytrych dla organizatorów różnej maści konkursów, aby odwołać, aby przesunąć. Coś ruszyło się. Mimo to daliśmy sobie spokój.
Mieliśmy sceptyczne podejście do konkursów organizowanych przez administrację publiczną. Udawało nam się wyjść poza schemat zamysłów ich autorów, ale w tym roku postanowiliśmy, że ostatni raz stanęliśmy do jakiegokolwiek konkursu na realizację zadania publicznego organizowanego przez samorząd.
Covid-19, żadne to odkrycie, namieszał wszystkim. Z każdym dniem stanu epidemii dostawaliśmy maile, że rozstrzygnięcia konkursów, w których stanęliśmy zostały przesunięte. Napisaliśmy, więc materiał, aby zamiast przesuwać terminy, pozwolić na ich modyfikację i dostosowanie do reżimu sanitarnego stanu epidemii. I cud! Na początku maja dostaliśmy pismo od jednego z organizatorów, a właściwie trzy pisma, bo każdy departament napisał osobno, niby to samo, ale de facto nie. Pierwszy departament dał tydzień na decyzję i trzy tygodnie na modyfikację, razem 4 tygodnie. Drugi dał 4 tygodnie na decyzję na piśmie z odręcznym podpisem z propozycjami modyfikacji, i jak podejmą decyzję, to dokonamy modyfikacji we wniosku. Trzeci departament dał również 4 tygodnie, przy czym należało napisać jedynie mailowo, czy jest się nadal zainteresowanym, a po rozstrzygnięciu konkursu będzie można modyfikować ofertę. Wszystkie pisma miał wspólny element w postaci uwagi, że wnioski miały nie odbiegać znacząco od pierwotnej wersji. Mimo restrykcji reżimu sanitarnego, nie zmieniono punktacji.
Na wszystkie odpowiedzieliśmy pozytywnie. Pierwszy wniosek z zakresu bezpieczeństwa. Pierwotnie zamawiający wymagał formy pikniku, eventu oraz ćwiczeń na symulatorach. Organizator konkursu bezpieczeństwo potraktował bardzo szeroko, co nas ucieszyło. Uśmiech szeroki zmienił się w grymas, bowiem dodatkową punktacją zawęził konkurs do pierwszej pomocy dla seniorów, którym trzeba dać gifta. Można było tego nie robić za cenę utraty 15 punktów na dzień dobry. Pierwotne założenie naszego projektu zakładało, że dzieci będą uczyć seniorów pierwszej pomocy, bezpieczeństwa cyfrowego, a zasad ruchu drogowego będzie uczyć znany kolarz. Każdy z uczestników miał dostać gadżet. Jak to przełożyć na online? Seniorów przed komputer, gadżet pocztą, dzieciom grę online, piknik niech zrobią sobie w ogródku. Już wszystko było gotowe, a tu 27 maja zapowiedziano nowe wytyczne. Pozostawiliśmy więc szkolenie dla seniorów w wersji stacjonarnej (jak pierwotnie zakładaliśmy) z zachowaniem dystansu, z udziałem kolarza. Mimo to, chcieliśmy zachować elementy reżimu sanitarnego. Dzieci, nadal miały dostać grę online, jako narzędzie edukacji dorosłych, aby nie stykały się z seniorami. Modyfikacja okazała się zbyt daleko idąca, o czym poinformował nas zatroskany urzędnik nim złożyliśmy poprawioną ofertę. Teoretycznie chciał przypomnieć, że w piątek mija termin złożenia poprawionej oferty. Jego zdaniem, modyfikacja powinna zakładać jedynie zmianę harmonogramu, daty bądź przeniesienie szkolenia do sieci. I… w podtekście, zmniejszenie kosztów oferty.
Postanowiliśmy, że chrzanimy konkurs. Dlaczego? Chcemy konkursy realizować pod ludzi, a nie pod urzędników. Konkursy te nie mają bowiem żadnej strategii poza budową satysfakcji urzędników w celu odhaczenia współpracy z NGO. „Nie macie szczęścia do naszych konkursów” – usłyszeliśmy w słuchawce. Myślałem, że to urząd, a nie totolotek.