Babol 3D

Zapoznałem się treścią materiału prasowego na portalu brd24.pl „Jak Budimex chciał dobrze”. Z miejsca skojarzyłem, że nie dalej jak 2 tygodnie temu rozmawiałem na ten temat. Z uwagi, że artykuł nie cytował mnie z nazwiska, przeczytałem, zamknąłem. Uznałem, że mój komentarz do projektu pasów 3D nie spodobał się, i po prostu poszło bez cytatów. Coś nie dawało mi jednak spokoju. Zajrzałem więc na stronę źródłową. Niepokój okazał się słuszny, poczułem się, jako po spożyciu rosyjskiej musztardy.

Kiedy usłyszałem w słuchawce z czym dzwoni rozmówca, już w pierwszych słowach odpowiedziałem: „nie spodoba się Panu moja odpowiedź”. W półgodzinnej rozmowie wyjaśniłem dlaczego. Z rozmowy można było wysnuć wniosek, że projekt jest w początkowej fazie. Odpowiedziałem jedynie, że można dla eksperymentu zastosować je na drogach wewnętrznych, osiedlowych czy galeriach handlowych i poobserwować. Zasugerowałem jednak, że to, co działa na polskiego kierowcę to fizyczne spowolnienie poprzez próg, słupek, wyniesienie, co przyniesie lepszy skutek niż pasy 3D.

Wypowiedź w materiale źródłowym: Dobrze, że takie oznakowanie pojawia się na drogach niepublicznych – była ironią, a nie pochwałą, bo zabrakło drugiej trzydziestominutowej jej reszty. Dopiero z materiału na stronie okazało się, że to komentarz do stanu faktycznego. Zrezygnowałem z autoryzacji, bo tak mam, bo nigdy o taką nie prosiłem – nawet kiedy byłem rzecznikiem, bo naiwnie – mimo 44 lat – ufam ludziom. Być może znów naiwnie nie zakładam złych intencji rozmówcy, ale jest to modelowy przykład relacji klient – agencja. Klient zamawia, agencja ma to spełnić. Tylko w promocji zasad ruchu drogowego nie chodzi o wzrost sprzedaży, lecz o spadek negatywnych zdarzeń na drodze.

Ale! Nie ma takich sytuacji, z których nie można wyjść z twarzą. Oczywiście można po polsku, wykopać, zakopać, wyrzucić, zwolnić, zerwać umowę, ale tą metodą nie dojdziemy do 2030 roku, czy do 2050. Nie nauczymy firm, agencji reklamowych, jak odpowiedzialnie prowadzić kampanie na rzecz ruchu drogowego. Jak mawia mój dziadek (94 l.) – najprościej jest zwolnić. Sztuką jest nauczyć. W pierwszym odruchu i ja chciałem za siekierę chwycić. Doszedłem jednak do wniosku, że dużo pracy jeszcze przed nami i należy skupić się na dalszej zmianie postaw. Bo? Babol i tak pozostanie babolem, z internetu nic nie znika. Co nie oznacza, że nie należy z całej, bądź co bądź, niemiłej dla mnie sytuacji, wyciągnąć wniosków. Tekst źródłowy mógł przekreślić cały mój ośmioletni wysiłek na rzecz odpowiedzialnej edukacji. Wiem jednak, że sam na początku popełniałem błędy, od pierwszej kampanii zęby bolą mnie do dziś. W edukacji na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego nie chodzi bowiem, aby zrobić coś dla ego, ale dla tamtego i tamtego, i jeszcze dla tamtego. Dla wszystkich.

Program Hello ICE to projekt, który mógłby przynieść wiele dobrego. Jak sugeruje brd24, od Budimexu oczekuje się więcej. Ma on wielu niekwestionowanych fachowców w dziedzinie projektowania dróg, którzy kreślą drogi, a inni je budują. Projekt „Hello Ice” mógł być wsparciem, narzędziem edukacyjnym na najwyższym poziomie, bowiem stoi za nim jedna z najbogatszych i najbardziej rozpoznawalnych polskich firm budowlanych. W oparciu o bliźniaczy, międzynarodowy projekt mógłby być narzędziem do samodzielnego audytu przejść dla pieszych dla społeczności lokalnych. I realnie wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Nie propagandowo, ale namacalnie. Hello Ice wychodzi bowiem naprzeciw oczekiwaniom Deklaracji Sztokholmskiej zaangażowania podmiotów prywatnych w działalność na rzecz BRD.

Amen.

Posted in: