POLITYKA ROWEROWA: POLSKA.

Politykę rowerową danego kraju rozpoznaje się nie po infrastrukturze dużych miast, lecz tam na dole. Czy da się dojechać rowerem z gminy go gminy. Patrząc na Warszawę, Gdańsk, Kraków można pomyśleć, że wszystko jest w porządku. Jadąc z Warszawy do Paryża widziałem 5 polityk w praktyce. Dziś Polska.

Polska nie ma się czego wstydzić jeżeli chodzi o infrastrukturę rowerową w porównaniu do Francji, ale o tym w piątek. Polska ma dużo zrobienia w stosunku do sąsiednich Niemiec. Kto przejedzie Holandię rowerem nie odnajdzie się nawet w Niemczech. Widać 20 lat Polski w Unii Europejskiej, Polska dużo zrobiła w celu budowy dróg rowerowych. Widać to na drogach gminnych, bocznych, województw niezamożnych w stosunku do Mazowsza. Ale drogi nie łączą się w spójną całość, urywają na granicach gmin, powiatów, w środku pola. Drugie „ale”: nie należy mylić szlaku rowerowego z drogą dla rowerów. Ten często jest fantazją projektantów PTTK, szlak łączy obiekty turystyczne. Rzadko droga dla rowerów jest budowana by połączyć gminę z gminą, by ułatwić przemieszczanie się. Nie natrafiliśmy na ani jeden powiat, przez który można było przejechać drogą rowerową od granicy do granicy powiatu.

Kiedy w maju jechałem próbny trening z Warszawy do Gdańska wzdłuż Wisły, to nawet na szlaku międzynarodowym brakowało dobrej infrastruktury rowerowej. Gołym okiem widać różnicę między Mazowszem, Kujawami i Pomorzem, na niekorzyść Mazowsza. Trasa Sochaczew – Sanniki – Łąck to po prostu szlak wytyczony drogami gminnymi. Nieliczne fragmenty trasy prowadził wydzieloną drogą rowerową. Szlak odbił w las. A tam piach jak na poligonie w Wesołej. Musiałem wrócić na drogę wojewódzką. I? Okazało się, mimo że nasze państwo jest unitarne, jest jeden minister, jedno rozporządzenie, to droga wojewódzka na Mazowszu miała 50 cm twardego pobocza, w kujawskiem tego pobocza było 10 cm. Dlaczego linia krawędziowa na Mazowszu była gładka, a w kujawskiem nakrapiana? Dla samochodu to żadna różnica, linia nakrapiana wprowadza rower w wibracje. Te 50 cm na Mazowszu wystarczało bym nie przeszkadzał pojazdom nadjeżdżającym zza pleców. Opona blisko krawędzi jezdni, lewa strona kierownica nie wystawała poza obrys linii krawędziowej i szło. Dziecka bym jednak nie zabrał. W kujawskiem opona nie mieści się między krawędzią linii a krawędzią jezdni. I zaczynasz przeszkadzać innym, zwłaszcza nadjeżdżającym tirom. Przed Włocławkiem dopadła mnie noc. Piękna droga dla rowerów przestała być widoczna. Oświetlenie skierowane na jezdnię dla aut, bez oświetlenia drogi dla rowerów. Z Włocławka do Torunia jedzie się wzdłuż Wisły, szlak zróżnicowany, szutrowy, asfaltowy, drogi boczny, ale bez duszy na ramieniu. Planując trasę trzeba naprawdę wszystko przewidzieć. Odcinek z Torunia do Bydgoszczy chciałem dojechać przez Brześć Kujawski, pokonać Wisłę promem. I? Okazało się, że 30 kwietnia prom jeszcze nie pływa, mimo weekendu majowego. Jak mi zakomunikowano na informacji drogowej, coś kazało mi zadzwonić, weekend majowy zaczyna się 1 maja, nie 30 kwietnia.

Po powrocie szybko wziąłem się za korektę trasy do Paryża. Trasę wytyczyłem drogami gminnymi, bocznymi, góra powiatowymi, choć zachowałem główne założenie trzymania się drogi poznańskiej, starej „dwójki”. Musiałem zapewnić sobie maksimum bezpieczeństwa bez zbędnego wydłużania dystansu. W końcu przede mną było 1850 km. 3 dni przed startem kierowca BMW zdjął dwóch chłopców jadących rowerem po chodniku. Jak będzie ze mną? „Po cholerę w ogóle jedziesz?” – przyszło mi do głowy.

Pierwszy zonk w Kotowicach, 20 km za Pruszkowem. Droga dla rowerów w remoncie. Ani śladu na Googlach. Drugi zonk w Teresinie – tu budowa tunelu. Takich zonków będzie mnóstwo na terenie Polski. Remont bez żadnej informacji, barierek czy znaku B1 to będzie znakiem rozpoznawczym podróży przez Polskę. Najlepszy numer był za Koninem, wjechałem 2 kilometry w głąb osiedla domów jednorodzinnych wiedziony wcześniej wytyczonym szlakiem. Asfalt jeszcze ciepły, jak jajecznica u Killera. I pyk, nie ma drogi. Ostały się ino krawężniki. Zarządca osiedla właśnie modernizował układ dróg do powstałego osiedla. Nie można było postawić bariery? Planując trasę musisz mieć alternatywę, ale tu była nią DK2. Nie uśmiechało mi się jechać starą dwójką rowerem wśród tirów. Okazało się, nie było to złe rozwiązanie. Szerokie pobocze, nie brakowało szerokich chodników i dróg rowerowych. I tak 30 km! Alternatywa, której unikałem okazała się lepsza od zaplanowanej trasy. Akapit ten nabierze znaczenia, kiedy będzie o trasie przez Niemcy.

W Pszczewie dopadła nas ulewa, która dwa dni później pustoszyła Mazowsze. Musiałem schronić w się aucie technicznym. Baliśmy się, że w takiej ulewie ktoś mnie nie zauważy i niechcący zmiecie z drogi. Szlak rowerowy, malowniczo poprowdzony między jeziorami, wśród lasu, ale znów bez wydzielonej infrastruktury rowerowej, a lało aż zatykało. Autem dotarliśmy do Gorzowa, tam spotkaliśmy się z Lechem Piaseckim, naszym Mistrzem Świata.

Z Gorzowa do granicy to już „Ameryka”. Wydzielona infrastruktura rowerowa będzie nam towarzyszyć aż do Brukseli. Potem? He! O tym w czwartek 😊

Mimo że polskie odcinki oscylowały między 120 a 140 km, to znaleźliśmy czas na zwiedzanie. Odwiedziliśmy Muzeum we Wrześni. To Muzeum dla naprawdę chętnych. Kasa biletowa znajduje się na drugim piętrze bez windy, a ekspozycja na parterze 😊Byliśmy zaskoczeni jakością wykorzystania unijnych środków w Lwówku, którego nigdy bym nie zwiedził, gdyby nie rower. Najbardziej zaskoczył mnie Park Drogowskazów i Słupów Milowych.

Najmniej komfortowo czułem się na drogach powiatowych. Drogi proste, równe, wyremontowane za unijne środki, ale w przeważającej mierze bez dróg rowerowych, pasów czy twardego pobocza. Kierowcy gnają nimi naprawdę. Być może dlatego, że nie zagląda tam Policja. Grzeją osobówki, grzeją autobusy. I nie ma znaczenia, czy mazowieckie, czy lubuskie. Jak wspomniałem wyżej najbardziej zaskoczył mnie fragment DK92, wzdłuż którego wydzielono i odseparowano ruch pieszy i rowerowy od potoku aut.

RAJD

Rajd Rowerowy „De Varosovie a Paris!” to akcja powiązana z Igrzyskami Olimpijskimi, na rzecz dzieci. Cel główny: zbiórka środków na zakup 100 rowerów dla dzieci z domów dziecka, z domów zastępczych, z domów o niższym statusie materialnym. Cel pośredni: promocja turystyki rowerowej, zwrócenie uwagi na otyłość wśród dzieci i dorosłych, na temat bezpieczeństwa treningu rowerowego, promocja ruchu olimpijskiego. Przejechałem w ciągu 16 dni 1850 km. Od Brukseli towarzyszył mi syn Marceli.

Proszę śledź i polub nas:
Shopping Cart
Scroll to Top