49 dni po wypadku na Sokratesa w 2019 roku, Rada Warszawy zniosła preferencyjne stawki opłat za zajęcie pasa drogi pod reklamy promujące zasady ruchu drogowego. Czy Prezydent Olszewski przywróci te stawki?
Pierwszy tydzień lutego obfitował w doniesienia na temat bezpieczeństwa warszawskich dróg. Zaczęły kształtować się policyjne raporty i badania warszawskich drogowców za 2020, jakże szczególny, rok. Pomimo spadku natężenia ruchu, spadku liczby wypadków, wzrosła liczba ofiar śmiertelnych. Luźniejsze drogi wzmogło zjawisko nadmiernej prędkości na stołecznych drogach. Wskazaliśmy na niebezpieczną tendencję już w kwietniu 2020 roku, kiedy uruchomiliśmy kampanię społeczną o zasadach ruchu drogowego w czasie pandemii pod hasłem „Nie dokładaj roboty”. Już wtedy eksperci zaczęli być na alarm. W maju i czerwcu, wspólnie z Radiem TOK.FM, próbowaliśmy zainteresować tematem kandydatów na prezydenta, w tym Rafała Trzaskowskiego. Tymczasem okazało się, że 49 dni po wypadku na Sokratesa w 2019 roku, Rada Warszawy zniosła preferencyjne stawki opłat za zajęcie pasa drogi pod reklamy promujące zasady ruchu drogowego. Politycy mieli pełne gęby frazesów całą wyborczą jesień 2019 roku, a już 12 grudnia zniesiono stawkę 1 grosza, którą zamieniono na komercyjną. Koszt miesięcznej kampanii na słupach ogłoszeniowych z tytułu samych opłat wzrósł ze 180 zł do 27.000 zł w przypadku słupów tradycyjnych i do 180.000 zł w przypadku słupów podświetlanych. I w „normalnym” roku, bez stanu pandemii, jest to kwota zaporowa, nie do zdobycia przez małe organizacje, a co tu mówić o znalezieniu sponsora w obecnym stanie gospodarki.
Stawka preferencyjna w stosunku do kampanii społecznych z zakresu bezpieczeństwa drogowego była sygnałem ze strony Warszawy, że temat jest istotny, zachęcała organizacje pozarządowe do podjęcia się niełatwego tematu edukacji zasad drogowych. Stawka preferencyjna nie była wytrychem dla kampanii komercyjnych, bowiem wykluczała umieszczenie logotypów potencjalnych sponsorów. Mimo dwukrotnego apelu do Prezydenta Trzaskowskiego w maju i październiku o przywrócenie stawek z 2019 roku, nawet nie otrzymaliśmy odpowiedzi „walcie się”. Dziś Warszawa płacze, że ludzie giną.
Ani Wielka Brytania ani Szwecja ani Australia uznawane za liderów postępu w podnoszeniu bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nie osiągnęła progresu polityki bezpieczeństwa drogowego budując ją w oparciu tylko o budowę bezpiecznych dróg, tylko o system mandatowy, tylko o edukację. Wysoki poziom bezpieczeństwa osiąga się w oparciu o wszystkie te filary równolegle. Miasto zarzuciło kampanie edukacyjne z uwagi na cięcia budżetowe wywołane kryzysem gospodarczym stanu epidemii. Zbudowanie bezpiecznych dróg tylko w oparciu o infrastrukturę, bez większego wpływu na Policję, bez narzędzi jakimi dysponowała Straż Miejska w 2015 roku i bez edukacji, nie przyniesie oczekiwanego efektu. O dobrym stanie bezpieczeństwa na drodze nie świadczą niskie statystyki. Mogę się bowiem założyć, że tak „niska” liczba ofiar wynika ze strachu pieszych przed przekraczaniem jezdni, zwłaszcza przez przejścia bez sygnalizacji świetlnej. Możemy dorobić się niskich statystyk, a mieszkańcy nadal będą bać się przejść przez jezdnię.
W poniedziałek zamierzamy wystąpić do Prezydenta Olszewskiego o przywrócenie stawek preferencyjnych. Będzie to już trzecie. Tak, wiem, że to Rada Warszawy decyduje o wysokości stawek. Za stary jednak jestem, za długo pracowałem w samorządzie, aby nie wiedzieć, że Rada Warszawy sama nie wpadła na pomysł zmiany tych stawek w 2019 roku. Będzie to sygnał, czy warszawskim politykom i urzędnikom naprawdę zależy na realnej poprawie stanu bezpieczeństwa stołecznych dróg oraz czy w Warszawa widzi w organizacjach pozarządowych partnerów czy pieniaczy.