Kask jak w soczewce ukazuje brak pomysłu na Bezpieczeństwo Ruchu Drogowego w Polsce.
Kiedy oddano stacje metra, gołębie uznały je za super dziuple. Szczególnie upodobały sobie stację Służew. Wlatywały do środka, siadały na półkach iiiii… robiły swoje na głowy pasażerów. Urzędnicy wyciągnęli szable i ruszyli na dachowe zasrańce. Zamontowali głośniki, z których puścili odgłosy sokoła. Gołębie jedynie kuliły się, problemu nie rozwiązano. Urzędnicy poszli do ornitologów, czyli wpierw zrobili, potem zapytali fachowców. Ci powiedzieli, owszem jest to odgłos sokoła, ale amerykańskiego, którego odgłos paszczą nie działa na polskie gołębie, bowiem nie rozumieją tego dialektu. Kupiono odgłos polskiego sokoła, gołębie zniknęły. Na 2 tygodnie. Ptasi móżdżek zorientował się, że to fejk, nie kojarzył bowiem głosu z obrazem. Słyszał sokoła, na wszelki wypadek spieprzył, ale po 14 dniach nauczył się, że zagrożenia nie ma, więc wrócił na stację metra. Głos i obraz to działa na zachowanie gołębia, zebry, człowieka. Słyszymy, patrzymy, reagujemy – zostajemy bądź spieprzamy. Po dwóch miesiącach zamontowano kolce zapobiegające siadaniu gołębi.
Tak samo jest z BRD, jeżeli my będziemy puszczać jedynie odgłosy będziemy mieli efekt jak w 2023 roku. Spadła liczba wypadków, bowiem odgłos sokołów był polski i donośny. Wraz z odgłosem nie poszedł obraz. Na 1.200.000 mandatów wystawionych przez system CANARD tylko połowa jest opłacona. Ludzie się zorientowali, że to tylko odgłos sokoła, stąd znów wzrost liczby wypadków i ofiar śmiertelnych, osób szalejących 330, 150 km/h. Srające gołębie, które szaleją na polskich drogach są jak gołębie z warszawskiego metra nie wiążą odgłosu z obrazem sokoła. Nie wiążą zapowiedzi polityków z obrazem policjanta na drodze.
Kiedy kota nie ma, myszy harcują. Dzieci szaleją na e-hulajnogach, a my i zakładamy im kaski by nic im się nie stało. I niech szaleją dalej?
Aby nie było, ja kask noszę.