Uczestnikami półkolonii byli sami chłopcy. Różni. Mniejsi, więksi. Jeden z nich szczególnie przykuwał uwagę. Dlatego turnusy zawsze rozpoczynamy od miasteczka ruchu drogowego, aby zobaczyć, na kogo trzeba zwrócić uwagę, kiedy od wtorku będziemy już w trasie, gdzie będę mieć wszystkich za plecami. W poniedziałek musimy nauczyć się, kto może sprawić psikusa na trasie. Jak komunikaty od uczestników – daleko jeszcze, możemy się napić – przesyłane są w moim kierunku, tak dyscyplina zależy od zamykającego. To zamykający będzie mieć wiele roboty, bo to on dyscyplinuje uczestników, on zarządza „bliżej prawej”.
Chłopiec, na którego zwróciliśmy uwagę w poniedziałek, przyjechał na najmniejszym rowerze. Koła 16”. We wtorek przekonaliśmy się, jakie to miało znaczenie. Prosta trasa, stadion Legii, Centrum Nauki Kopernik. Chłopiec długo, długo za nami. Dostosowanie tempa praktycznie niemożliwe. Skróciliśmy trasę, aby móc wrócić o ludzkiej porze. Środa – metamorfoza i chłopca i grupy. Zebrał się w sobie, aby nie być ostatnim. Nadążał za kolegami. Reakcja grupy miała istotne znaczenie, na jego postawę. Jeden z kolegów podzielił się z nim swoim rowerem. Był wyższy od „marudera”, mógł więc szybciej kręcić pedałami na małym rowerze. Obaj pół dystansu jechali na swoim rowerze, pół na pożyczonym. Reszta grupy zaczęła dopingować i mobilizować „marudera”, aby nie odstawał. Zrobiło mu się zdecydowanie raźniej, więc nie odstawał. Postawa fair-play została doceniona, dostali 4 lizaki na koniec dnia. – chłopiec za to, że się zebrał, pozostali za to, że mobilizowali stosując pozytywne metody dopingu. Nie trzeba było skracać czasu.
W czwartek, mimo najdłuższego dystansu, było podobnie. Chłopcy dopingowali kolegę, dzielili się rowerem, aby nie tracić czasu. Postawa godna pochwały. Nie wyżywali się na nim, nie wyśmiewali go, lecz pomagali. Dzięki tej taktyce przejechali 42 km. Jednakże tego, co zdarzyło się w piątek, nie spodziewał się nikt.
Chłopiec przyjechał na nowym, lśniącym, czerwonym niczym ferrari rowerze. Został entuzjastycznie powitany przez pozostałych uczestników. Wyprostowany, błysk w oku. Odważył się wyartykułować swoje potrzeby, został wysłuchany, poprawił swoją pozycję w grupie, wzmocnił poczucie wartości. Bo równie ważne jest, że nie został zignorowany, pozostawiony samemu sobie. Dzięki takiej postawie wszystkich chłopców przejechaliśmy 116 km w 4 dni.
Proszę śledź i polub nas: