Czy tak powinien wyglądać kurs na kartę rowerową? Potrzeba wychowania komunikacyjnego opartego na narzędziach, którymi posługują się nasze dzieci.
Świętej pamięci Lech Kaczyński i jego Jerzy Urbański budując Muzeum Powstania Warszawskiego zadali sobie, potem fachowcom, pytanie jakie ma być muzeum, aby młodzież chciała do niego przychodzić. Otrzymali odpowiedź: przekażcie im wiedzę kanałami, którymi się posługują. Najważniejsze jednak było z tego to, że Jerzy Urbański nie zignorował tych opinii, jak to zwykle czynią urzędnicy. Robią konsultacje, pytają, a i tak robią po swojemu. Nie interesuje mnie w tym przypadku opcja polityczna, interesuje mnie to, że muzeum wciąż działa i cieszy się nieprzerwaną atencją, inne placówki poszły tym właśnie nurtem.
Jak to ma się do kursu na kartę rowerową? Chcemy czy nie, dzieci będą używać komórek, tabletów, internetu, nauki zdalnej, gier. Tak wolałbym, aby poszły grać w piłkę, na rower, na trzepak. Ale to my dorośli stworzyliśmy im świat, z którego chcemy je wyrwać. Przecież nie dzieci projektują komórki, oprogramowania, gry, świat wirtualny, wiecznie kolorowy. Spójrzcie za okno, szaro, spójrzcie w ekran, kolorowo. Najlepiej byłoby w domu po kołdrą, żona, mąż, film, wino, coś na ząb, aby do wiosny. Skoro nam się nie chce, to dzieciom tym bardziej.
W środę zorganizowaliśmy kurs na kartę rowerową, właściwie wstęp do karty. Byłoby krzywdzące, gdybym powiedział, że prowadzącemu brakuje wiedzy, zaangażowania, poczucia misji, serca. Przepisy zna na pamięć, od lewa do prawa, a nawet i od prawa do lewa. Ale! Nikt nie dał mu narzędzia edukacyjnego. Zrobił je sam. Właściwie, każdy policjant robi je sam. Czasami pomoże PZU, czasami jakiś Marszałek dla 500 zł, czasami WORD, a czasami nikt. Czytanie nagłos przepisów w brzmieniu kodeksowym przez dzieci w wieku 10 lat to nie edukacja, lecz znęcanie się. To jest dobre na studiach prawniczych, na kursach instruktorskich. Nie dla dzieci w wieku 10 lat. Najbardziej obrazowy przykład lekcji to „artykuł 22 wam pozwala, a 14 zabrania”. I najgorsze jest to, że policjant nie skłamał, bo tak jest. Jak taką zagadkę na drodze ma rozwiązać dziecko w wieku 10 lat? Powiedzieli mu, idź i ucz. Jak? Skończyłeś studia, rusz głową. Wyczucie pedagogiczne jest bardzo ważne, sporo dzieci z orzeczeniami, które nie rozumieją przenośni.
Tworząc w ubiegłym roku „Drogę z klasą” stworzyliśmy taki produkt, aby dotrzeć do nauczycieli i dzieci z prostym przekazem „Uczymy zasad, nie przepisów”. Nie broniliśmy mówić dzieciom „przejść przez pasy”, „przejść po zebrze”, mimo że część purystów chciała nas za to powiesić. Czy dziecko będzie rozróżniać teren od obszaru zabudowanego? Czy dziecko powie skorzystałem z części wydzielonej jezdni przeznaczonej do ruchu pieszych i oznaczonej znakami D-6 i P-10, aby zmienić stronę drogi? Czy będzie to raczej „przeszłam na drugą stronę”? Źle? Ważne, że skorzystało z pasów. Jak to ujęła jedna z nauczycielek techniki: „Dzieci oczekują od dorosłych jasnych i prostych odpowiedzi, jak w Biblii – nie, nie, tak, tak. Nie rozumieją warunkowości przepisów”.
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Takie będą polskie drogi, jakie ich uczestników komunikacyjne wychowanie. Gdańsk nim dzieci pójdą na egzamin na kartę rowerową zabiera dzieci na ulicę, w normalny ruch drogowy. W Warszawie mamy jedno na całą stolicę Miasteczko Ruchu Drogowego, zamknięte od listopada do lutego. W Pruszkowie po dwóch latach zabiegania, właśnie będą projektować MRD, aby dzieci miały nowoczesne zaplecze edukacyjne w ruchu drogowym, aby nie wozić ich do Warszawy czy Modlina.
Potrzeba, aby przedmiot technika zastąpiło wychowanie komunikacyjne, potrzeba uczyć dzieci cnót drogowych. Jak każdy z nas posługuje się prozą języka polskiego, aby opisać rzeczywistość, wyznać miłość, recytować Pitagorasa, opisać mieszanie roztworów, tak każdy z nas uczestniczy w ruchu drogowym idąc do szkoły, po bułki, do kościoła, jadąc do pracy, po meble, na wakacje. Często bez zastanowienia, jak nie zastanawiamy się, że mówimy prozą.