Kongres odbył się jeszcze w cieniu pandemii. Czy pandemia to jedyna przyczyna, dlaczego ludzie przesiedli się do samochodów? Czy strach przed wirusem jest aż tak wielki? Może jednak komunikacja nie spełnia ich oczekiwania.
Wstęp
Intensywna urbanizacja miasta wywołuje konieczność przewiezienia większej liczby osób na linii dom przedszkole, dom szkoła, dom praca, dom sklep. Jak to ujęła, wprawdzie nieobecna na KTP, burmistrz Łomianek, nie zmuszę mieszkańców do przesiadki do autobusu jeżeli nie będzie on atrakcyjniejszy od samochodu. Próbuje ona od 2018 roku namówić władze Warszawy do zbudowania buspasa na Pułkowej, która o każdej praktycznie porze jest zatkana.
Pandemia
Odnoszę wrażenie, że strach przed koronawirusem jest iluzoryczny. Odnoszę również wrażenie, że maseczkę noszę jeszcze ja. Nikt nie uzupełnia już dozowników w supermarketach, nikt nie zwraca uwagi na informacje o konieczności noszenia maseczek, zachowania dystansu, limitu osób w windzie. Tym bardziej dziwni mnie, że większość panelistów skupiła się na dostępnie do komunikacji w aspekcie reżimu sanitarnego. Przedstawiciel Ubera za najważniejsze uznał, że kierowca nie może uruchomić panelu aplikacji, jeżeli nie zeskanował swojej twarzy w maseczce. Nie zająknął się natomiast ni sylaby, że często nie można dogadać się z kierowcą, że nie zna ani miasta, ani języka, że nie wie, jak ominąć zatory, remonty dróg, nie zna skrótów pomagających ominąć korki. Nie potrafi, bo nie czyta komunikatów o remontach, często nie rozumie tablic objazdowych.
Przedstawiciel SKM również skupił się na bezpieczeństwie pandemicznym. Ja natomiast nie mogę jednak wyjść z podziwu do dziś, dlaczego wyłączono z obsługi biletomaty na początku i końcu składu. Formalnie podyktowane to było ochroną maszynistów przed zarażeniem mimo szczelnego zamknięcia w kabinie. Pasażerowie musieli przeciskać się przez pół pociągu, aby dotrzeć od jedynego czynnego automatu. Wyłączenie dwóch maszyn powodowało, że zachowanie dystansu społecznego było iluzoryczne, a wręcz przyczyniło się do jego braku. Nie mogę również wyjść z podziwu do dziś, dlaczego w dobie pandemii podstawiono pojedynczy skład z Nieporętu do Warszawy w sobotnie, sierpniowe popołudnie. Nie dość, że ludzie musieli szukać po całym pociągu czynnego biletomatu, to zostali ściśnięci, jak sardynki. O zachowaniu dystansu nie było mowy. Nawet poza pandemią, podstawienie jednego składu to brak perspektywicznego myślenia, analizy potrzeb komunikacyjnych, zbadania ile osób będzie chcieć wrócić pociągiem znad Zegrza do Warszawy w weekendowe, wakacyjne popołudnie. Nie było tam jedynie starszych bez samochodów, ale byli też rodzice z dziećmi, spora grupa turystów rowerowych, którzy oparli swoją podróż o to połączenie.
Wygląda na to, że pandemia stała się wytrychem, aby usprawiedliwiać nią wszystkie nie powodzenia, nietrafione decyzje, nawet jeśli początkowo była prawdziwą przyczyną spadku liczby pasażerów z uwagi na obostrzenia stanu epidemii. Pandemia spowodowała, że nie szukamy innych przyczyn spadku liczby pasażerów, dlaczego podróżujący nie wrócili do komunikacji publicznej pomimo droższych miejsc parkingowych, dlaczego odkryli, że w samochodzie jest wygodniej.
Kolej
Na tym samym panelu, Minister miał pretensję do Warszawy o brak chodnika do wybudowanej stacji Warszawa Targówek. Odkąd pamiętam, bez względu na opcję polityczną w ministerstwie, dogadywanie się miasta z koleją przypomina rozmowę Kaszuba z Góralem. Kiedy miasto chciało zbudować łącznik między stacją Centrum a Dworcem Śródmieście, kolej powiedziała nie. Kiedy miasto chciało zbudować łącznik, tunel dla pieszych łącząc stację metra Warszawa Gdańska z peronami oraz osiedlami, kolej powiedziała nie. Kiedy budowano stację Stadion, kolej również nie pozwoliła na łącznik między stacją metra a stacją kolejową. Bo? Bo nie. Bo? Bo my mamy w planach zbudowanie takiego łącznika, tunelu. W przypadku Warszawy Gdańskiej, taki tunel zbudowano przy okazji modernizacji linii Warszawa Gdańska. W przypadku stacji Centrum zakładam, że taki łącznik z Warszawą Śródmieście powstanie w wyniku remontu linii średnicowej, ale czy miasto dogada się koleją, co do połączenia układu linii średnicowej do systemu komunikacyjnego miasta.
Bilet, panele
Jeżeli chcemy, aby ludzie wrócili bądź przesiedli się na komunikację, musi być ona dostępna. Nie tylko infrastrukturalnie, ale również intuicyjnie. Jeżeli inżynier nie potrafi zejść z pomysłem do poziomu przeciętnego użytkownika, to jest to dupa, nie inżynier. Przykład: ten sam Marszałek Województwa Mazowieckiego, która zarządza Kolejami Mazowieckimi i Warszawską Koleją Dojazdową wprowadza dwa rozwiązania wspólnego biletu. Mieszkańcy Pruszkowa korzystający z Kolei Mazowieckiej mogą dojechać na wspólnym, jednym bilecie do Warszawy i korzystać dalej z metra, tramwaju. Ale WKD, z tego samego Pruszkowa, już nie. Żona musiała kupić dwa bilety – jeden do Opaczy (WKD), drugi od Opaczy (ZTM). Czemu?
Zakup biletu w automatach biletowych nie jest intuicyjny. Bilet jednorazowy, bilet 20-minutowy, bilet 60-minutowy, bilet przesiadkowy, bilet dobowy, tygodniowy, strefa I, strefa II, strefa miejska, strefa podmiejska, 30 rodzajów ulg do wyboru, a za plecami kolejka oczekujących. Po co? Po co? Każdy przewoźnik ma własny system, każdy własne regulacje. Kiedy byłem w Anglii w 1997 roku dostrzegłem system naczyń połączonych. Jadąc do Leeds Castle kupiliśmy bilet na niebotyczne 10 funtów. Kiedy doszliśmy do kas szykowaliśmy kolejne 10 za wstęp. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy weszliśmy do kompleksu pałacowego za darmo oddając jedynie bilet kolejowy. Kolej korzysta na podróżnych do miejscowości turystycznej, miejscowość odwdzięcza się kolei za dowiezienie turystów. Wsiadając do pociągu powrotnego oddaliśmy bilet z muzeum. Można?
Biletomaty na peronach WKD ustawiono jak popadnie. Przeważenie z ekranem pod słońce. Takich tańców przy zakupie biletów nie widziałem nawet w „Mam Talent!” Ludzie ciałem zasłaniają ekran, ale jak już zasłonią, to nie mogą wybrać biletu, bo są za blisko. W Gdańsku musisz wiedzieć, że bilet kasuje się przed wejściem na perony. Skąd mam wiedzieć skoro ma Mazowszu bilety kasuje się w kasownikach w wagonach bądź u konduktora? Potem produkuje się tysiące tablic przypominających.
Turystyka
Jestem przewodnikiem turystyki rowerowej. Próbuję namówić dzieci na transport roweru pociągiem, aby uatrakcyjnić podróż, nauczyć tak zwanego życia. Pierwsza przeszkoda. O której pociąg przewiezie 10 rowerów. Liczba miejsc ograniczona. Ale ile to: 3, 10, 20? Okazuje się, że musisz znać się na modelach pociągów. Jeżeli nie wiesz, co to EN-57, nie wybieraj się w podróż. Tam weźmiesz do 3 rowerów na moduł. Skąd masz wiedzieć jednak, czy daną relację obsługują pesy, elfy, czy enki?
Nawet na popularnym szklaku turystycznym, jak Gdynia – Hel. Pociągiem na początek Polski można dojechać co 20 minut, ale tylko 3 razy na dobę można zabrać rower. Pozostałe składy są niedostosowane do takiego przewozu intencjonalnie, czyli ktoś założył, że nie będzie woził rowerów już w chwili zamawiania składów. Ale w Gdańsku, enki SKM dostosowano do przewozu rowerów, bo – jak to ujęła miła pani z okienka – „my kochamy rowery”. W SKM, Kolejach Mazowieckie, WKD, SKM Gdańsk wszystkie składy są dostosowane do przewozu roweru. Skąd mam wiedzieć, który pociąg przewiezie mój rower w Inter Regio? Z aplikacji odpowiedział konduktor Inter Regio. Czy muszę mieć tyle aplikacji w telefonie, ilu jest przewoźników w Polsce?
Drugą przeszkodą jest bariera architektoniczna. Wtarabanić się z 10 rowerami na peron, z dziesięciorgiem dzieci, to wyzwanie. Wpierw musisz pomóc dzieciom znieść 10 rowerów, potem swój, ale za chwilę musisz te rowery wtargać na peron. Zapas czasowy 15 minut. Sam sobie poradzę. Z synem, jeszcze. Dla grupy wybieram busa z przyczepą. Wycieczka jest droższa o koszt kierowcy, który musi nas odebrać.
Planowanie przestrzenne
Urbanistyka, planowanie, analiza jest naszą piętą achillesową. Warszawa pozwoliła na tysiące nowych osiedli na Białołęce. Zabudowuje się Wola szklanymi domami, o których Żeromski marzył 97 lat temu. Uszczelnia się Wilanów, Bemowo. Najpopularniejsza jest Białołęka ponieważ są tam jeszcze mieszkania poniżej 10000 zł za metr. Większość na hipotekę. Rata od 3000 do 5000 zł miesięcznie na 30, 40 lat. Teraz trzeba znaleźć pracę albo w centrum albo w Mordorze. Pojawiają się dzieci, jedno, dwa. Potrzeba przedszkola, szkoły. Przedszkoli na Białołęce nie ma albo inaczej: nie wystarczająca ilość. Szkoły dwuzmianowe. Miejsca są za to w starzejących się dzielnicach, gdzie ubywa małych dzieci. Nie masz dodatkowych 2000 zł na prywatne przedszkole? Szukasz przedszkola publicznego tam, gdzie są wolne miejsca, a więc Wola, Śródmieście, Ochota. O której zatem musisz wstać, aby wsiąść do autobusu na Białołęce, zawieźć dzieci do przedszkola na Ochotę i dotrzeć do roboty na 9 na Mokotowie. O 4? Powiem brutalnie, proszę nie odebrać tego za szowinizm, ale nie po to ludzie przyjechali do Warszawy, aby wstawać razem z kurami, jak u siebie. Samochodem będzie prościej. Dzieci jeszcze pośpią w aucie, żona jeszcze się umaluje bądź mąż ogoli, ale wstaną o szóstej. Będą przeklinać korki, może decyzję o przeprowadzce do Warszawy, ale uwięzieni hipoteką nie wrócą do siebie. Rodzina jeszcze zrozumie, ale społeczność lokalna uzna ich za przegranych.
Co miasto z tym robi? Zamiast rozwiązać problemy komunikacyjne dzielnic wianuszka, znów modernizuje centrum miasta. Buduje kładę łączącą pomnik sapera ze szpitalem położniczym za 120 mln zł. Za tę kwotę można zaprojektować 20% linii tramwajowej z Wilanowa do Śródmieścia, aby mieszkańcy Wilanowa mogli po 20 latach od zamieszkania wydostać się z Miasteczka Wilanów bez samochodu, czy autobusu, który utyka na zatkanym buspasie. Za tę kwotę można by zbudować około 90 przedszkoli w systemie modułowym, aby nie trzeba było wozić dzieci do centrum miasta. Takie projekty, jak kładka rowerowa przez Wisłę można realizować, kiedy rozwiąże się podstawowe problemy komunikacyjne mieszkańców, jak wydostanie się z dzielnic do pracy, szkoły.
Ale jak to ujął przedstawiciel Sosnowca podczas panelu, który miał reprezentować miasta postępowe: „mieszkańcy nie muszą znać się na wszystkim i mogą nie wiedzieć, co jest dla nich najlepsze; często protestują przeciw danej inwestycji, bo nie wiedzą, że robimy to dla ich dobra; jeżeli czasami robimy coś wbrew mieszkańcom, to nie oznacz, że nie jest to dla nich dobre”. O Matyldo!
Potrzebne informacje
Odnoszę wrażenie, że tego typu panele odbywają się z punktu widzenia prezesów. Prezesów, którzy dawno nie korzystali ze swoich produktów. Kiedy prezes Ubera przewiózł sam pasażera, aby zobaczyć, czy jego rozwiązania są intuicyjne? Kiedy prezes Kolei Mazowieckich wiózł rower swoim pociągiem? Kiedy Marszałek Struzik kupował ostatnio bilet w biletomacie ustawionym pod słońce? Pamiętam jeden z artykułów w Gazecie Stołecznej o Hannie Gronkiewicz-Waltz. Trzeba było ją siłą wyciągać zza biurka, aby poszła zobaczyć postęp prac na Bulwarach Wiślanych, aby chciała pojechać rowerem kładką pod Mostem Łazienkowskim. Uwielbiała za to cyferki. Obecnego prezydenta nie trzeba namawiać na wyjście zza biurka, ale jako poseł z Krakowa mógłby lepiej poznać potrzeby komunikacyjne Warszawy. Wypadałoby, ot tak, wyjść na miasto bez obstawy, wsiąść do tramwaju byle jakiego i posłuchać opinii pasażerów. Może wypadałoby znów wystawić ławeczkę na przystankach, na stacjach, może na Białołęce, może w Wilanowie, może na Targówku. Ale bez kamer, ot tak. A tak. Zapomniałem. Pandemia.