Śmierć Ryszarda Szurkowskiego skłoniła mnie do refleksji na temat ofiar wypadków i ich powrotu do społeczeństwa. Aspekt omówię na przykładzie jego wypadku i mojej żony, Magdy.
Zarówno Magda, jak i Ryszard – pozwolił mi mówić na Ty – mieli wypadek na rowerze. Ryszard w trakcie imprezy kolarskiej, Magda podczas pobytu wakacyjnego na Mazurach. Ryszard uderzył głową o bruk, w Magdę wjechał Maluch. W obu przypadkach skończyło się na ciężkich obrażeniach, z tymże Ryszard obudził się następnego dnia, Magda po 3 miesiącach śpiączki. Z racji, że obu przypadkach obrażenia były wynikiem wypadku lekarze zajęli się ratowaniem życia i zdrowia niemalże z urzędu. Różnica między wypadkami była taka, że Ryszard miał 73 lata a wypadek przytrafił się mu w Niemczech, Magda miała lat 17 a wypadek przytrafił się jej pod Olsztynem 24 lata temu.
Nie wiem, czy było błędem sprowadzenie Ryszarda do Polski, czy w ramach ubezpieczenia imprezy, Ryszard nie dostałby w Niemczech, jakże ważnej, pełnej, lepszej dawki rehabilitacji, zaraz po wypadku, nim zanik mięśniowy zaczął postępować. Magda trafiła do Olsztyna, dopóki nie obudziła się, nie można było jej ruszyć, zanik mięśniowy postępował od leżenia, mimo zabiegów. Ryszard i Magda trafili w machiny polskiego systemu państwowej służby zdrowia. Przy czym Magda trafiła do szpitala w 1997 roku – na początku reformy służby zdrowia zaordynowanej przez rząd Buzka, Ryszard w 2018 roku po 19 latach od utworzenia Kas Chorych i reformy reformy służby zdrowia. I co? Pomimo rządów wszystkich opcji nic się nie zmieniło. Jak nie masz nazwiska i przyjaciół, którzy zawalczą o ciebie albo jak nie masz czego sprzedać, jak rodzice Magdy, to będziesz leżeć 21 godzin jak Ryszard czekając pokornie na 3 godziny rehabilitacji dziennie.
Ryszard leżał, bo mimo tylu zasług, był osobą skromną. Leżał, bo zaufał, że skoro płaci składki, to Państwo nim się zajmie. Owszem, zajęło, do wyznaczonego przez urzędnika limitu. Mój obecny teść wiedział, że musi coś sprzedać, nim jego córka otrzyma odszkodowanie z OC sprawy. Batalia trwała 7 lat. Gdyby rodzice Magdy czekali na środki z ubezpieczenia do końca sprawy, zakładam, że nigdy nie wstałaby na nogi, co nie było takie oczywiste, gdyż powrót do „normalności” zaczęła od czołgania się.
Ludzkie ciało to nie Windows, gdzie wstawimy nowe oko, rękę nogę czy śledzionę metodą „kopiuj – wklej”. Na przykładzie Ryszarda widać, że i dwa lata było mało, aby postawić wysportowanego człowieka na nogi. Magdzie zajęło to 18 miesięcy, miała młode ciało, które chciało walczyć, widziało rówieśników korzystających z życia. Mimo to, do dziś odczuwa skutki zdarzenia sprzed 24 lat – przeszczep więzadeł po 7 latach, utrata wartości wzroku po 14 latach, uszkodzenie nerwu słuchowego po 22 latach od wypadku.
Ile osób nie ma takich przyjaciół, jak Ryszard i takich rodziców, jak Magda i leżą na oddziałach rehabilitacji czekając latami na odszkodowanie? Wtedy na rehabilitację jest już bardzo późno. I tak po 24 latach reformy służby zdrowia, reformy pierwszej reformy, dochodzimy do jednej konkluzji: „Jak Jurek Owsiak nie zbierze na sprzęt, to nie będzie na czym leczyć. Jak Ewa Błaszczyk nie zbuduje kliniki, to nie będzie gdzie leczyć. Jak Jan Kowalski nie ma forsy w skarpecie, o które upominał się minister finansów, to trafisz na urzędniczy limit 10 zabiegów i taryfikator zakładu ubezpieczeń. Mimo płaconych składek”